— Wtedy — mówił Mucjusz dalej — obudziłem się i zagrałem tą pieśń!
— Któż to była ta kobieta? — zagadnął Fabjusz
— Kto była!... Hm... Żona pewnego indusa, Spotkałem ją w Delphi... Ale ona teraz już nie żyje... Umarła!
— A mąż? — zapytywał dalej Fabjusz, sam nie wiedząc czemu zadaje to pytanie.
— Mąż również, zdaje się umarł!
— Dziwne! — zauważył Fabjusz — Moja żona też miała tej nocy niezwykły sen (Mucjusz uporczywie spojrzał na Walerję) lecz nie chciała mi go opowiedzieć!
W tej chwili Walerja wstała i wyszła z pokoju. Po śniadaniu odszedł Mucjusz, twierdząc, iż ma liczne sprawy do załatwienia w Ferrarze i że przed wieczorem nie powróci.
Na parę tygodni przed powrotem Mucjusza, Fabjusz rozpoczął portret swej żony, którą przedstawił w postaci Św. Cecylji. Portret niemal był zupełnie gotów, pozostawało jeno paru sztrychami wykończyć oblicze — i Fabjusz mógł, sprawiedliwie, dumnym być ze swego dzieła. Pozostawszy teraz sam podążył do pracowni, gdzie zwykle o tej porze oczekiwała go Walerja, lecz tam jej nie zastał; zawołał ją — wołanie pozostało bez odpowiedzi. Fabjusza ogarnął niepokój, począł szu-