Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Sztuka i czary miłości.djvu/77

Ta strona została uwierzytelniona.
X.

Fabjusz pragnął doczekać się jej przebudzenia — gdy wtem ktoś lekko zastukał do drzwi sypialni. Fabjusz wyszedł i ujrzał swego starego ochmistrza Antonia.
— Signor — począł stary — malajczyk przed chwilą nam oznajmił, że pan jego zaniemógł i pragnie przenieść się wraz ze wszystkiemi rzeczami do miasta. Wobec tego prosi waszą miłość, aby mu dała ludzi do pomocy przy układaniu sprzętów a na obiadową porę konia i paru woźniców. Czy pan zezwala?
— Malajczyk ci to powiedział? — zapytał Fabjusz. — W jaki sposób? Wszak jest niemy?
— Napisał, wasza miłość, wszystko po włosku ot, na tym papierze...
— Hm... Powiadasz, że Signor Mucjusz zachorował?
— Tak! Jest bardzo chory! Nie wolno go nawet odwiedzać!
— A czy lekarza wzywano?
— Malajczyk nie pozwolił!
— I to również napisał?
— Tak!
Fabjusz zamilkł. — Daj mu wszystko, czego zażąda! — rzekł po chwili. Ochmistrz skinąwszy głową, odszedł.
— A więc nie zabiłem go — myślał, pozostawszy sam, nie wiedząc, czy się z tego radować czy

71