Kiedy przyszła do obiadu była bardzo spokojna i łagodna, lecz skarżyła się na znużenie. Ale nie znać było po niej ani trwogi ani poprzedniego ciągłego podrażnienia... Nazajutrz po wyjeździe Mucjusza, Fabiusz znów jął malować swój portret. Teraz odnajdywał w jej wyrazie twarzy ten czysty i święty wyraz, którego przez dni tyle poszukiwał napróżno... a pędzel pobiegł po płótnie lekko i sprawnie...
Małżonkowie powrócili do dawnego trybu życia. Mucjusz zczezł z ich pamięci, jak gdyby nigdy nie istniał... I Walerja i Fabjusz rzekłbyś zmówili się, aby nie wspominać o nim... Razu pewnego Fabjusz, powodowany niewiedzieć jakiem uczuciem, zapragnął opowiedzieć żonie wszystko, co zaszło w ową ponurą noc... lecz ona, snać odgadła jego jego zamiar, bo nagle zbladła a oczy zmrużyły się, jakby oczekując ciosu... Fabjusz zrozumiał... i nie zadał jej tego ciosu....
Kiedyś, w słoneczny jesienny dzień Fabjusz wykańczał swój wizerunek Św. Cecylji, Walerja siedziała przed organami a jej palce błąkały się po klawiszach.... Nagle, wbrew jej woli, z pod jej rąk popłynęła ta pieśń, pieśń zwycięskiej miłości, którą ongi grał Mucjusz — i w tejże chwili, po raz pierwszy po ślubie, poczuła wewnątrz siebie drżenie nowego, budzącego się życia....
Cóż to oznaczało? Czyżby....
Tu urywał się rękopis.