Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

zabłyśnie w pełni. Dlatego też, nic nie mówiąc matce, w jakim celu udaję się do Warszawy, wyjechałem ze Lwowa z niewielką sumką pieniędzy. Początkowo próbowałem załatwić z Gercem sprawę polubownie, zwracając się do niego przez adwokatów, lecz oświadczył na to, że nic nam się nie należy od niego i że ojciec za niedotrzymanie zobowiązań wobec innych sam ponosi winę... Wtedy zrozpaczony...
— Poczynam pojmować!
— Postanowiłem w jakikolwiek sposób przeniknąć do Gerca i odebrać mu siłą potrzebne dokumenty. Przypadek zrządził, że zetknąłem się z szajką ludzi, którzy z zupełnie innych względów polowali na barona. Byłem doprowadzony do ostateczności, wydawało mi się, że wobec takiego przeciwnika, jak Gerc, wolno chwycić się każdego środka. Zdołałem się wślizgnąć w zaufanie tych ludzi, którzy poczęli mnie poczytywać za człowieka wykolejonego i gotowego na wszystko. Resztę, pani wie. Przeniknęłem, dzięki sfałszowanemu poleceniu do pałacu i zostałem sekretarzem Gerca. Zapewniam panią, że gdyby w skrytce znajdowały się dokumenty i pieniądze, dokumenty zabrałbym, ale pieniędzy nie pozwoliłbym ruszyć „szefowi“. Niestety! Skrytka była pusta i naraziłem się na szereg poniżeń i spółkę z przestępcami bez żadnej z tego korzyści. Teraz w głowę zachodzę, czemu zbrodniarze, którzy porwali barona, pochwycili również i te dokumenty...
— Może ojczym zniszczył je poprzednio?
— Wątpię...
Lili zamyśliła się na chwilę.

— Wiele jest rzeczy niejasnych! — szepnęła. —

94