Werberowie“. Więc, mieszkanie lekarza. Nacisnąłem dzwonek.
Rychło rozwarły się drzwi i ujrzałem w nich czterdziestoletnią, dość przystojną jeszcze brunetkę, uczesaną starannie i w szlafroczku.
— Czy pan jest właścicielką mieszkania?
— Jestem doktorową Werberową! Czym mogę służyć, gdyż mąż jest nieobecny.
— Przychodzę poskarżyć się na małpę! — skłamałem. — Przed chwilą była na balkonie i oblała mnie wodą! — udałem, że wycieram ubranie.
Na twarzy doktorowej odbiło się wyraźne zmięszanie.
— Wydostał się na balkon? Niemożliwe? Tak go pilnujemy... Przepraszam pana bardzo za szkodę...
— Et, głupstwo! Tylko... Czy pani doktorowa nie zechciałby na chwilę pokazać mi małpy?
— Czemuż panu na tym zależy? Jest kapryśna. Nie lubi obcych.
Postanowiłem zagrać w otwarte karty.
— Pozwoli pani, że przedstawię się. Nazywam się Antoni Korski, byłem sekretarzem barona Gerca, tego słynnego bogacza, który zginął w tajemniczych okolicznościach. Zapewne zna pani tę historię z pism, bo zajmowano się nią obszernie. Otóż, baron miał małpę, dużego szympansa, całkowicie podobnego do tego, jaki u pani się znajduje... A ponieważ tamten uciekł...
Wywarło to na niej widoczne wrażenie.
— Jest pan Antonim Korskim, sekretarzem barona Gerca?
— Tak.
— Przypuszcza pan, że to samo zwierzę. Oczy-