Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/136

Ta strona została uwierzytelniona.

— Proszę posłuchać!
Radca zerwał się z krzesła, przyłożył rękę do piersi i deklamował:

Widziałem wzrok tygrysa, gdy jagnię dusi,
Widziałem wzrok mężczyzny, gdy kobietę kusi,
Widziałem wzrok hijeny, gdy padlinę zoczy.
Widziałem ślepia lisa i lichwiarza oczy.
Lecz te wszystkie wzroki są niczym, niestety,
W porównaniu ze wzrokiem lubieżnym kobiety,
Gdy ta, idąc ulicą, ze spojrzeniem kota
Patrzy na jubilerskie wyroby ze złota!

Spojrzał na mnie tryumfująco.
— Ładne co?
— Bardzo ładne! — pochwaliłem, dusząc się ze śmiechu.
— Bo baba, panie, babie nie równa... Jedna, to człowiekowi zabrałaby wszystko, a inna na ten przykład, Ziutka...
Zapewne, wysłuchałbym jeszcze wiele zachwytów nad osobą panny Ziutki, która swą bezinteresownością potrafiła zapanować nad sercem radcy, gdyby wtem nie rozległo się nowe pukanie do drzwi.
— Proszę! — zawołałem.
W drzwiach ukazała się doktorowa Werberowa.
— Pani? — wykrzyknąłem, zdumiony do najwyższego stopnia tą nieoczekiwaną wizytą, zrywając się z otomany i poprawiając piżamę. — Przepraszam za strój, w jakim się znajduję, ale nie spodziewałem się...

— Że odwiedzę pana! — uśmiechnęła się zalotnie.

130