Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/143

Ta strona została uwierzytelniona.

Roześmiałem się.
— Wcale nie przez nią! To pani Werberowa i nie ma z tamtą przygodą nic wspólnego. Jest właścicielką małpy, tej samej która oblała radcę wodą. Przyszła przeprosić za tę psotę.
Radca oburzył się.
— To mnie, nie pana! Dlaczego pan nie przedstawił mnie! Takie pan udaje niewiniątko, a jak ładna kobieta przychodzi, to innemu pan ją chwyta z przed nosa! Kogo oblano wodą? Wypraszam sobie takie kawałki!
— To czemuż radca nie chciał iść na górę?
— Bo... bo... — sapnął.
— Bo — dokończyłem za niego — miał pan randkę z panną Ziutą. Nie należy nigdy uganiać się za dwoma niewiastami. Ale, jeśli radca będzie grzeczny, to przedstawię go doktorowej. Byle, nie dowiedziała się panna Ziutka, bo będzie scena zazdrości i taki guz, jaki ja mam na czole.
Obietnica ta wraz z przypomnieniem wielkiej miłości Ziutki, uspokajająco wpłynęła na radcę.
Siadł, począł prawić na obojętne tematy, a wreszcie zgodził się zjeść obiad ze mną, który nam przyniesiono z pobliskiej restauracji. A po obiedzie zaproponował mi partię szachów.
— Ziutka ma przyjść o czwartej, za godzinę! To nam czas nie będzie się dłużył.
Rozpoczęliśmy grę. Jedna partyjka, druga, trzecia.. Czas płynął, ale choć dawno minęła czwarta i piąta — Ziutki nie było widać.

Radca silił się na obojętność, lecz niecierpliwił się widocznie. Zazwyczaj grał dobrze, teraz popełniał

137