Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/145

Ta strona została uwierzytelniona.
Grochów i nie wpadł w zasadzkę. Widzi Pan, że wiem wszystko i można mieć do mnie zaufanie. Niestety, mogę zobaczyć się z Panem dopiero jutro, ale dzisiaj żadne niebezpieczeństwo nie grozi. Jutro wszystko powiem. Proszę oczekiwać na mnie w hotelu o siódmej i ani słówka o tym nikomu.

Więc wiedziała o zasadzce, w jaką wpadłem na Grochowie, choć sprawa ta, prócz Lili i komisarza Relskiego, dla wszystkich była tajemnicą. Może znała Kowalca?
Jeśli przedtem lekceważyłem nieco te informacje, teraz zaczynały nabierać wagi. Ale, czemuż odkłada do jutra? Czemu jest taka przekonana, że nie grozi mi niebezpieczeństwo? Ciekawe!
Chciałem podrzeć list Ziutki, ale rozmyśliłem się i wsunąłem go do kieszeni.

ROZDZIAŁ XI
Duchy w pałacu.

O dziesiątej, jak zostało umówione, znalazłem się przed furtką, prowadzącą do pałacu Gerca. Oczekiwała tam na mnie Lili i otworzyła mi natychmiast.
Na mój widok położyła palec na ustach. Zrozumiałem. W milczeniu wślizgnęłem się do ogrodu, zamknęła furtkę i podążyliśmy w stronę domu.
— Tam się rozmówimy! — szepnęła. — Czasem drzewa mają uszy!

Postępowałem bez słowa, obok Lili. Ileż miałem wspomnień z tego tragicznego parku. Tonął, jak ongi, w mroku, nic nie można było rozróżnić wśród

139