Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/146

Ta strona została uwierzytelniona.

gęstwiny drzew i wydawało się, że kryją się tam zaczajeni mordercy.
Tylko zdala połyskiwała bielą fontanna, miejsce, gdzie po raz pierwszy strzelano do Gerca. Dalej taras na jaki wypadliśmy z Lilą po porwaniu barona.
Wszystkie te wypadki żywo stanęły w mej pamięci, choć od tej pory upłynęło już trzy miesiące.
Trzy miesiące! Tyle czasu! A tajemnica nadal została niewyjaśniona.
— Tu zaczekamy! — wymówiła. — Znakomity to punkt obserwacyjny i mam nadzieję, że wyśledzimy duchy. Bo, wszystkie „niesamowite zjawiska“ dzieją się w gabinecie ojczyma. Mamy sporo czasu, możemy pogawędzić... Tylko, nie zapalajmy światła.
Z doświadczenia wiedziałem, że mój dawny pokój był znakomitym punktem obserwacyjnym. Szczególnie, jeśli chodziło o gabinet Gerca. Już miałem zapytać, co Lili właściwie zauważyła i na czym polega jej plan, gdy ona domyślając się tego, przerwała:
— Za chwilę! Powtarzam, mamy sporo czasu! Niech pan mi wprzód opowie o sobie! Widziałam, że ma pan jeszcze duży siniak na czole. Szczęście, że skończyło się tylko na tym... Ale, ciekawa jestem innych szczegółów...
Opowiedziałem jej o mojej wyprawie na Grochów, którą znała częściowo z telefonicznej rozmowy z komisarzem Relskim. Następnie o mojej znajomości z Ziutką i zapowiedzi niezwykłych rewelacji.

— Intryguje mnie — szepnęła — ta panna Ziutka! Co ją skłania do tego, że pragnie panu zdradzić

140