Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/149

Ta strona została uwierzytelniona.

którego, prócz mnie, nikt nie ma dostępu. Uderzyło mnie to mocno. Wczoraj postanowiłam uczynić ostateczną próbę i gdy znów rozległy się tajemnicze hałasy, zbliżyłam się do drzwi gabinetu. Posłyszałam wyraźnie, że ktoś znajduje się w nim, gdyż rozlegały się przytłumione stąpania, wreszcie dobiegł mnie cichy głos:„ Musimy powrócić tu jutro, nie zabrałem, czego potrzeba“!
— Musimy powrócić tu jutro, gdyż nie zabrałem, czego potrzeba? — powtórzyłem. Posłyszawszy to. nie weszła pani do gabinetu?
— Nie!
— Dlaczego?
— Przede wszystkim, mają dziś powrócić i nie chciałam ich spłoszyć. Poza tym, niech pan nie zapomina, że odkąd Jan znalazł się w więzieniu, jestem prawie sama w tym domu. Kucharka sypia w suterynie, a moja stara nauczycielka, która zajmuje wraz ze mną pokój na górze, jest niedołężna, źle słyszy i nie pośpieszyłaby mi z pomocą. Nie posiadałam wczoraj browninga. Och! — zawołała raptem. — Proszę mi wierzyć, iż gdybym miała gdzie podziać się, dawno wyprowadziłabym się z tego przeklętego domu. Chociaż jestem odważna, pobyt w nim nie należy do przyjemności.
— Biedactwo! — szepnąłem i pochwyciwszy jej rączkę, przycisnąłem ją do ust. — A ja nie mogę być ciągle z panią.
— Powracajmy do tematu! — opanowała się. — Nie weszłam do gabinetu, gdyż uważałam, że nie poradzę sobie z włamywaczami, których najmniej musiało być dwóch, a narażę się na bezpieczeństwo.

— Och, oni nie przebierają w środkach!

143