Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/153

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jaki pani plan? — zagadnąłem, również podnosząc się z krzesła.
— Aby przyłapać ich, musimy się znaleźć w gabinecie. Mój plan jest niezwykle prosty. Wejdziemy tam i ukryjemy się za portierą. Nie domyślą się naszej obecności.
Poszła przodem, przebyła korytarz i otworzyła drzwi od gabinetu. Podążyłem za nią i kiedym się znalazł w tym pamiętnym pokoju, mimowoli drgnęło mi serce. Wszak tu po raz pierwszy przyjmował mnie Gerc, do tego pokoju dobijałem się, pragnąc go ratować od morderców.
Drzwi, które wówczas rozbiłem, zastąpiono in nymi — i jak mogłem zauważyć w promieniach księżyca, oświetlającego pokój — wszystko znajdowało się tu na dawnym miejscu, nie przypominając niczym ponurej tragedii. Naprzeciw drzwi olbrzymie biurko, przed nim rzeźbiony fotel. Zdawało się, że lada chwila Gerc skądciś przyczłapie w czerwonym szlafroku i czapeczce i wygodnie tam usiądzie. Drzwi od sypialni były lekko uchylone. Przeszedłem przez gabinet na palcach i zajrzałem do niej. I tam zostało wszystko uporządkowane, tylko koło łóżka czerniały jeszcze jakieś plamy — a może było to tylko moje przywidzenie.
— Tu ukryjemy się! — wskazała na portierę, zasłaniającą drzwi, wiodące z korytarza do gabinetu, a znajdujące się na wprost biurka. Zrobimy to nawet zawczasu, bo mogą nadejść po cichu. Proszę przygotować broń...
Wyciągnąłem browning, odsunąłem bezpiecznik i przystanąłem obok Lili.

Ciężka, aksamitna portiera opadła za nami i za-

147