Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/158

Ta strona została uwierzytelniona.

dokumenty. Młody Gerc był tak oszołomiony, że nie stawiał najmniejszego oporu. Tylko Lola, której oczy płonęły nienawiścią, wykonała ruch, jak gdyby pragnęła je odebrać z powrotem.
— Przepraszam...
— O co pani chodzi? — Lili zmierzyła ją ostro — Że zabieram moją własność? Chyba należy mi się to słusznie...
Mój browning podniósł się mimowolnie do góry i Lola cofnęła się.
— Oto dowód, że dziedziczę pałacyk po matce! — Lili przeglądała papiery. — Tu jakieś rachunki, które mnie nie wiele obchodzą... A tu pokwitowanie pana Borowskiego...
Jej wzrok radośnie pobiegł ku mnie.
— A teraz — zwróciła się do Jerzego — może zechce pan wytłumaczyć, w jaki sposób dowiedział się o istnieniu skrytki. Musiało to nastąpić niedawno, gdyż nie była ona panu znana ani za życia, ojca, ani po jego porwaniu.
— Zawsze wiedziałem...
— Kłamstwo!...
— Naprawdę....
— Powtarzam, kłamstwo! Radzę szczerze przyznać się! Gorzej będzie, jeśli powiadomię o całej dzidziejszej historii komisarza Relskiego!
Lola, hamująca z trudem wściekłość, wybuchnęła, raptownie. Wypełzła na zwierzch cała jej gminna, ordynarna natura. Ująwszy się pod boki, niczym przekupka, wrzasnęła:

— Tylko proszę tu nikogo nie straszyć komisarzem i policją! Patrzcie, jacy ważni... Mam wrażenie, że wy sami najwięcej boicie się policji.

152