Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/161

Ta strona została uwierzytelniona.

Muszę tylko z kimś porozumieć się... Szczególniej po wypadkach dzisiejszej nocy.
— Same zagadki! — zniecierpliwiła się Lili. — Ma pan porozumieć się? Po wypadkach dzisiejszej nocy? Nie pojmuję! Więc, twierdzi pan, że jutro wszystko wyjaśni...
— Tak jutro, najdalej pojutrze...
— Panie Jerzy! — odparła. — Odzyskałam obecnie to, na czym mi zależało najwięcej i sam pan wie, że nigdy nie kochałam zbytnio ojczyma, gdyż niegodnie postępował ze mną. Ale, gdy natrafiłam na pewien ślad i podejrzenia pana Korskiego... to jest chciałam powiedzieć Borowskiego, wydają mi się zupełnie słuszne, nie mogę tak pozostawić tej sprawy!
— Powtarzam, najdalej pojutrze wszystkiego pani się dowie! A skoro czekaliśmy tyle miesięcy, nic nie stanie się przez jeden dzień. Zresztą, nie uciekam i zawsze będzie pani miała czas zawiadomić, kogo należy. Sama żałowałaby później zbytniego pośpiechu...
— Dobrze! — odparła po krótkim namyśle. — Nie chcę dobrowadzać do skandalu i zaufam panu. Choć całe postępowanie pańskie jest mocno podejrzane. Ale, o ile pan nie wyjaśni wszystkiego w przeciągu jednego dnia, zmuszona będę postąpić inaczej.
— Zgadzam się!
— Jeszcze jedno zapytanie! Czy ojczym żyje?
Jerzy wyraźnie unikał jej wzroku.
— Rychło dowie się pani wszystkiego! A teraz chyba możemy odejść! Chodźmy, Lolu...

Lola rzuciła nam na pożegnanie wyzywające spojrzenie. Spojrzenie to mówiło: nie wiadomo, czyje bę-

155