Dopiero, gdy mknąłem samochodem obok Ziutki w kierunku Otwocka, gdyż tam według jej informacji miała się znajdować lecznica doktora Werbera, uświadomiłem sobie, że może znów postąpiłem lekkomyślnie, bez zastanowienia.
Czy mogłem mieć zaufanie do tej dziewczyny, której nie znałem wcale i czy nie wciągała mnie w nową zasadzkę? Czyż nie lepiej było zaczekać na komisarza Relskiego, lub porozumieć się z jego zastępcą?
Ale Ziutka tak nalegała i takie miała przerażenie w oczach, że podążyłem z nią, nie namyślając się chwili. Wszak o Lilę chodziło i twierdziła, że każda minuta może zaważyć na jej losach.
Na szczęście, przed opuszczeniem numeru, zabrałem browning, a w szufladzie komody zamknąłem papiery, które przedtem niepotrzebnie nosiłem przy sobie.
— Więc ta lecznica — cicho zwróciłem się do Ziutki, tak żeby nie mógł nas posłyszeć szofer — znajduje się w pobliżu Otwocka?
Skinęła główką.
— W lesie! Jest otoczona murem i nie łatwo do niej się dostać. Ale, znam boczne wejście... Wysiądziemy w odległości stu kroków, gdyż warkot samochodu mógłby wzbudzić ich podejrzenia i pana przeprowadzę...
— Może zechce mi pani powiedzieć w jaki spo-