Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/190

Ta strona została uwierzytelniona.

— No, zarabia pan na nich sporo! — rozległ się głos Werbera.
— I doktór nie może skarżyć się...
— Hm... Nie wiem.... Tyle przykrości? Chciałem dziś załatwić się z tym osłem, ale wydostał mi się z rąk, bo przybiegł po niego jakiś grubas z wiadomością, że porwano Lilę.
— Czy to nie skomplikuje sprawy?
— Wątpię! Gdyby nawet zawiadomił policję, nie tak prędko natrafią na mój zakład, gdyż mało kto wie o jego istnieniu. Dziewczyna zniknie za parę godzin. Zresztą sam pan rozumie... A jestem tak ostrożny, że dziś wieczorem wydaliłem pielęgniarkę, która zbytnio wsadzała nos nie w swoje rzeczy!
— Doskonale pan zrobił, doktorze! Ta wysoka, chuda? Wciąż miałem wrażenie, że podsłuchuje pod drzwiami... A teraz, czy nie zechciałby pan mi wskazać drogi? Kazałem szoferowi dla niepoznaki zatrzymać się nieco dalej i Lola oczekuje na mnie w samochodzie. Tam, na prawo...
— Zaraz pana przeprowadzę...
Oddalili się od furtki i pozostała otwarta.
Więc nieszczęsny Gerc, więziony od trzech miesięcy ostatecznie zwariował, a Lilę zamierzano wywieźć. Siostra Ziutki dlatego nie przybyła, że podejrzliwy Werber wydalił ją i nie znajdowała się już w zakładzie. Zbrodniarze są pewni bezkarności. lekceważą mnie i nazywają osłem...
Mój wzrok wpijał się się w otwartą furtkę.
Lila ma zniknąć za parę godzin, na pomoc siostry Ziutki niema co liczyć, zbyt długo byłoby obecnie szukać policji. Muszę działać sam i to natychmiast...

Korzystając z tego, że Werber oddalił się znacz-

184