Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/200

Ta strona została uwierzytelniona.

w tym celu otworzył swój zakład. Zawiódł się jednak, gdyż w Warszawie niema bogatych zawodowych przestępców i bieda jest naogół taka, że najwyżej jeden drugiemu ukradnie chustkę do nosa. Przypadkowo zetknął się z Gercem. Ten coś słyszał o jego talentach i skwapliwie pochwycił się planu zmienienia swego zewnętrznego wyglądu.
— Dlatego nie poznałem go w pierwszej chwili! — zawołałem. — Zastanawiałem się: on, czy nie on? Więc to Werber tak go odmienił?
— Werber! Wyprostował nos, usunął zmarszczki. Jeśli baron nie nakłada swej czapeczki i szlafroka i nie udaje kolegi szympansa, naprawdę poznać go trudno. Szczególnie, gdy ma na głowie perukę. Ale powracajmy do tematu. Otóż ten plan przypadł do gustu Gercowi nie tylko dlatego, że przeistaczał się całkowicie, ale ponieważ znajdował na długo bezpieczną kryjówkę. Bowiem, taka „kuracja“ trwa parę miesięcy. Postanowiono więc, że po krótkim pobycie w lecznicy Werbera, gdzie musiały się odbyć chirurgiczne zabiegi, zajmie pokój w jego prywatnym mieszkaniu na Hożej...
— Rozumiem! Sąchocki! — przypominałem sobie ów głos, który z za drzwi zabrzmiał mi dziwnie znajomie, kiedy byłem po raz pierwszy u doktorowej.

— Tam też przebywał Gerc do ostatniej chwili w towarzystwie swego Dżoka, dopókiś ty ich nie spłoszył i musiał z powrotem tutaj uciekać. Z tą małpą też dobrą urządził historię. Sam przepiłował łańcuch i poczuł rozpaczać, że mu ją zabito, a małpa znajdowała się u Werbera. Później siedziała w aucie, w ową pamiętną noc, tylko wyskoczyła z niego, ukazała się w ogrodzie Janowi, po czym znikła. Kiedy

194