Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/206

Ta strona została uwierzytelniona.

trzeba, bo może nie wyjść ci na zdrowie i bierz co dają!
— Komu mam ustąpić? Co mam brać?
— Wszystkiego prędko dowiesz się! I raz ci jeszcze powtarzam: nie bądź idiotą! Przyszedłem z dobrego serca ci to powiedzieć, zanim będziesz miał inną wizytę.
— Czyją?
— Pana barona Gerca!
Może wyciągnąłbym jeszcze jaką wiadomość z Kowalca, mimo, iż poczynał wyraźnie kręcić, gdy wtem rozległ się jakiś hałas za drzwiami.
— Oto on!
Zerwał się z łóżka i odskoczył odemnie, przyjmując postawę dozorcy, pełnego służbistości.
W rzeczy samej Gerc wszedł do mojej celi.
Jeśli wczoraj poznałem go z trudem, dziś gdybym nie był uprzedzony przez Kowalca, na pewno nie poznałbym go zupełnie.

Widziałem przed sobą zamiast przygarbionego starca o pomarszczonej twarzy — mężczyznę prawie w sile wieku. Złudzenie to potęgowała jeszcze znakomicie dobrana peruka, zakrywająca łysą czaszkę i białe, oczywiście wstawione, zęby. Twarz była niemal gładka, nos prosty — Werber, zaiste dokonał cudu. Mało tego, Gerc nosił garnitur od pierwszorzędnego krawca — a nie czerwony i dość brudny szlafrok — jedwabną koszulę zdobił jaskrawy,. młodzieńczy krawat, a na nogach miał jasne getry. Słowem, Harpagon przedzierżgnął się w dandysa i niedawny kolega szympansa wyglądał tak, jak gdyby wybierał się w konkury.

200