Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/210

Ta strona została uwierzytelniona.

Kocham Lilę i uczynię wszystko, aby ją zatrzymać przy sobie!
— Nigdy nie zgodzi się na to!
— Nie pańska rzecz o tym sądzić! Jeśli pan się usunie, pozostanie przy mnie, jak przedtem.
— Nie usunę się!...
— Panie Borowski — mówił, nie zwracając uwagi na mój wykrzyknik — jest pan jeszcze bardzo młody, a w tym wieku miłość nie stanowi wszystkiego. Znajdzie pan inną, zapomni o Lili...
— Nigdy!
— Proszę nie przerywać! Wszystkim są pieniądze. Im bardziej świat wymyśla na nie, a różne głodomory wynajdują sposoby, żeby obywać się bez nich, tym większe posiadają znaczenie. Nawet w Bolszewii kupi pan wszystko za pieniądze. A ja jestem bogaty, bardzo bogaty!... Te sumy, o których pan wie, to tylko cząsteczka mego majątku.
— W jaki sposób został zdobyty?
— Cóż to ma do rzeczy! W dzisiejszych czasach nikt uczciwie nie dojdzie do majątku, bo sam pieniądz jest oszustwem! Ale, powtarzam, jestem bardzo bogaty, pan zaś nic nie ma. Gdyż jeśli nawet dzięki papierom, jakie pan odzyskał, a do których nie roszczę sobie już pretensji, uda się panu pospłacać zobowiązania pozostałe po ojcu, niewiele się okroi... Zaledwie na skromne życie...
— Wiem o tym!
— Radzę namyślić się! A ja panu mogę dać dużo. Choćby sto tysięcy!
Zerwałem się z mego posłania.

— Pan śmie mi proponować pieniądze?

204