Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/217

Ta strona została uwierzytelniona.

ra przecież zna doskonale rozkład zakładu, aby zakradła się razem ze mną do niego i żebyśmy same zrobiły poszukiwania. Ale, siostra przestraszyła się tej historji, powiedziała, że i tak straciła przez nią posadę i skoro komisarz twierdzi, że jest wszystko w porządku, nie zamierza do niej się mieszać. Poprzestała na narysowaniu mi dokładnego planu. Wtedy, uprosiłam radcę...
— No, tak! — przerwał Dudziel z miną bohatera. — Nigdy nie odmawiam kobietom! I trzeba było ratować przyjaciela... Chociaż, w gruncie pan wielki lekkoduch, ciągle pakuje się w awantury arabskie, a później człowiekowi łamie boki! — pomacał się po żebrach. — Ot, mnie solidnego człowieka, nigdy takie historie nie spotykają! A panu albo łeb nabiją, albo pan siedzi w jakiejś klatce...
— Poprawię się, radco! — odparłem. — Ale słucham dalej, panno Ziuto!

— Postanowiliśmy z radcą przybyć tu wieczorem i w rzeczy samej przybyliśmy pół godziny temu. Na szczęście furtka była otwarta i wślizgnęliśmy się do ogrodu. Tam śród drzew, przeczekaliśmy jakiś czas. Odrazu przypuszczałam, że jeśli pan tutaj się znajduje, to trzymają go w separatce. A jak już zaznaczyłam, siostra określiła mi, że do tych seperatek, mieszczących się w podziemiach, można tylko dostać się przez prywatne mieszkanie Werbera, znajdujące się na parterze. Dobrze strzeże swych więźniów. Prócz tego zaznaczyła siostra, że w zakładzie przebywa tylko kilku zaufanych pielęgniarzy, gdyż resztę usunął Werber, umyślnie na czas pobytu Gerca i panny Lili. Wobec tego, należało głównie obawiać się Werbera. To też, kiedy spostrzegłam, że wycho-

211