Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/218

Ta strona została uwierzytelniona.

dzi na taras, a później do ogrodu, postanowiłam zaryzykować. Wbiegłam razem z radcą do domu, dostałam się do pokojów Werbera, w których nie było nikogo, a później kierując się wskazówkami siostry, dotarłam do schodów, prowadzących do podziemi. Seperatki ciągną się po obu stronach korytarza... Nie wiedziałam, gdzie pana szukać, a ponieważ mają okienka, postanowiłam sprawdzić po kolei... Traf zrządził, że znalazłam odrazu...
— Opatrzność czuwa nad nami! — zawołałem. — Nie wiem, jak dziękować pani i radcy! Ale, nie traćmy czasu! Skoro uwolniliście mnie, musimy z kolei uwolnić Lilę. Jak pani sądzi, gdzie może znajdować się?
— Chyba również w seperatce!
Wybiegłem z mojej celi i znalazłem się w korytarzu. Był słabo oświetlony małą, elektryczną lampką. W ślad za mną podążyła Ziutka i radca.
— Niech pan spojrzy — poczęła mi objaśniać. — Tu po prawej stronie, gdzie się znajdujemy, są trzy seperatki... Dalej schody, wiodące na górę. Za nimi po lewej stronie, również trzy... Znów będziemy musieli sprawdzić kolejno... Nie trudne zadanie, bo przezorny Werber w każdych drzwiach, poumieszczał okienka...
Nie czekałem na dalsze wskazówki i pośpieszyłem do drzwi, znajdujących się obok mego niedawnego więzienia. Zajrzałem. Było tam całkowicie ciemno, a gdy poruszyłem rygle, przekonałem się, że seperatka nie jest nawet zamknięta. To samo przy następnej.

— Tu niema Lili! — zawołałem — Zapewne znajduje się po lewej stronie!

212