Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/239

Ta strona została uwierzytelniona.

a obok niego z uśmiechem triumfu postępowała Ziutka, dalej radca, a wreszcie Jan... tak, służący Jan, widocznie niedawno wypuszczony z więzienia.
Relski zamierzał jeszcze coś powiedzieć do doktora, gdy wtem jego wzrok padł na trupa Gerca, spoczywającego obok nieżywego Dżoka.
— Co tu zaszło?
Lili oczami nakazała milczenie.
— Szympans — oświadczyła krótko — w przystępie wściekłości zadusił ojczyma, pan Korski zaś w jego obronie, zastrzelił szympansa!
Komisarz pokiwał głową, jak gdyby chwaląc tę dyskrecję. Wszak teraz był już znakomicie poinformowany o wszystkim.
— Może i lepiej się stało — rzekł, czyniąc przejrzystą aluzję — że baron uniknął sprawiedliwości ludzkiej! Nie nam go teraz sądzić!
Gdy nieco później komisarz Relski opuścił pokój, zaprosiwszy na „poufną pogowędkę“ pana doktora Werbera, do zwłok zbliżył się Jan.
Jego ponura, a pobladła w więzieniu twarz, wydawała mi się sympatyczna.
— Tak! — wymówił powoli. — Nie nam go sądzić... Chociaż mnie wyrządził wielką krzywdę i wiele przecierpiałem niesłusznie przez niego... Ale...
Tu urwał.
Może nie chciał dodać, że dziwna bywa czasami nemezis życiowa. Baron, który kochał naprawdę tylko swego szympansa, został właśnie zaduszony przez małpę.

Dzięki Lili, która unikała rozgłosu, istotne tło sprawy Gerca nie stało się wiadome szerokiemu

233