Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/26

Ta strona została uwierzytelniona.

dobnie panna Lili, pasierbica barona, owa śliczna złotowłosa osóbka, którą spotkałem na ulicy.
W suterynach musiały się mieścić kuchnie, oraz pokoje dla służby; tam zapewne sypiał — Jan.
Powoli odtworzyłem w pamięci topografię pałacyku. W głowie świtał mi pan plan działania. Podejrzewałem barona, że zamierza on w nocy odbyć jakąś wycieczkę, może sprawdzić, czy w dobrym schowanku znajduje się to, o co mi najwięcej chodziło. Jeśli więc baron wyjdzie ze swej sypialni, wyślizgnę się natychmiast w ślad za nim. O ile nie wyjdzie, przeczekam jakiś czas, a później dokonam wywiadu na własną rękę.
Mijały godziny, w jadalni wielki zegar wydzwonił wpół do dwunastej. Nic nie wskazywało, by miało zajść coś niezwykłego. W całym domu panowała grobowa cisza.
Już miałem zerwać się z mego posłania i wyjrzeć na korytarz, aby sprawdzić, czy Gerc zasnął, gdy wtem posłyszałem lekki szelest. To uchyliły się drzwi od sypialni barona. Widocznie baron wychodził, nabrawszy przekonania, że zasnąłem głęboko.
Nie ulegało żadnej wątpliwości. Przystanął przed moim pokojem i lekko zastukał w drzwi, jakby sprawdzając, czy się nie obudzę. Milczałem, a nawet umyślnie kilkakrotnie chrapnąłem lekko.

Gerc chrząknął z zadowoleniem, po czym począł oddalać się pośpiesznie. Teraz, słuchałem z natężeniem, dokąd się skieruje. Z trudem łowiłem odgłos kroków, przytłumiony przez puszysty dywan, zaściełający korytarz. Wszedł na schody, wiodące na pierwsze piętro. Po diabła udawał się tam, zachowując tyle ostrożności?

20