Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/35

Ta strona została uwierzytelniona.

rzucić się na niego. Drgnąłem. Miałem ten sam zamiar.
— Nie! — wrzasnął Gerc, odsuwając ją. — Nie zbliżaj się! On może rzucić się na ciebie! W chwilach wściekłości jest straszny! Tylko ja sobie z nim poradzę...
Podniósł do góry ciężką, okutą żelazem laskę i zbliżył się do Dżoka:
— Puść!
Złowrogie warczenie było odpowiedzią.
— Puść! — powtórzył i podniesiony kij spadł na plecy małpy.
Rozległ się skowyt i żółty, poszarpany kłębek wypadł z łap potwora na podłogę. Szympans wyprostował się groźnie, mierząc pełnym nienawiści wzrokiem swego pana. Sądziłem przez chwilę, że rzuci się na niego.
W powietrzu znów zawisł kij, okuty żelazem.
— Dżoko precz! Do sypialni...
Małpa zawahała się, ale raptem skuliła się, opadła na łapy i wybiegła z pokoju.
Dziewczyna wpatrywała się przez chwilę w martwą psinę, która niedawno jeszcze łasiła się do niej wesoło, poczem pochyliła się nad nią i głaszcząc lekko biednego pieska, wyszeptała przez łzy:
— Toto, mój Toto... przecież ty byłeś tu moją jedyną pociechą...
Powoli z zalanej łzami twarzyczki znikał wyraz rozpaczy i bólu, a zarysowały się na niej gniew i nienawiść.

— On umyślnie to zrobił! Umyślnie poszczuł tego diabelskiego Dżoka! Wiedział, że szympans poluje na Toto!

29