Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/46

Ta strona została uwierzytelniona.

ze zleceniem barona. Po tej wizycie, zamierzałem odwiedzić „szefa“ i opowiedzieć mu o splocie niezwykłych intryg, w jakie się dostałem. On najlepiej w tych powikłaniach mógł posłużyć mi rada.
Kiedy zadzwoniłem do mieszkania Gerca, dochodziła pierwsza. Otworzył mi sam i wnet spostrzegłem, iż mimo tej godziny, był nieogolony, w pałszczu kąpielowym i niedawno podniósł się z posłania.
— Pan w jakiej sprawie? — zapytał, mierząc mnie zdziwionym wzrokiem.
— Jestem sekretarzem pańskiego ojca — odrzekłem — z jego polecenia przynoszę ten list!
— Ach, tak... — mruknął. — Nie wiedziałem... Pan sekretarzem? Chyba, niedawno... Czy ojciec, prócz listu, nie przysłał nic innego?
— Tylko list...
Powiódł mnie do niewielkiego gabineciku. Mieszkanie młodego Gerca było małe, ale urządzone luksusowo i wnet zauważyłem, że zamieszkiwał w nim nie sam, a z jakąś przyjaciółką, bo pełno znajdowało się tam kobiecych fatałaszków i drobiazgów. Nawet w gabinecie, na krytej skórą kanapie, leżała niewieścia sukienka, świadcząca o tym, że jej właścicielka zrzuciła ją w pośpiechu i zapomniała zamknąć do szafy.
— Niech pan siada! — wskazał mi fotel... — Zaraz przeczytam list i powiem panu, czy potrzebna będzie odpowiedź.
Choć z góry wiedziałem, że tej odpowiedzi nie będzie, siadłem, chcąc bliżej się zapoznać z synem mego ekscentrycznego „pracodawcy“.

Gdy rozerwał kopertę i czytał list, mogłem dokładnie mu się przyjrzeć. Bezwzględnie był podobny

40