do starego Gerca i w jego obliczu mogłem wyczytać te same niskie i poziome instynkty. Tylko twarz miał, choć znacznie młodszą, ale zniszczoną pijaństwem i rozpustą, bo przecież wiedziałem, że Jerzy był wielkim hulaką i kobieciarzem i na tle niepomiernych jego wydatków, oraz wyrzucania pieniędzy garściami, wynikały stale awantury z ojcem, które doprowadziły do tego, że ten prawie wyrzucił go z domu, wyznaczając na utrzymanie niewielką tylko miesięczną pensję. Domyśliłem się, że przy przyzwyczajeniach młodego Gerca, pensja ta nie mogła mu wystarczać i że wciąż zwracał się o nowe zapomogi do ojca, który ich odmawiał i że zapewne w tej sprawie został napisany list, jaki przyniosłem.
Przypuszczenia moje okazały się słuszne, bo wnet spostrzegłem, że na twarzy Jerzego zarysowało się wielkie rozczarowanie. Z pasją zmiął list, który trzymał w ręku i nie krępując się wcale moją obecnością, zawołał z gniewem:
— A bydlę przeklęte!
Oczywiście, milczałem.
— Skąpiec przebrzydły! — powtórzył, zrywając się z fotela. — Mnie odmawiać właśnie w takiej chwili, kiedy... Sam teraz nie wiem, co zrobię... Lolu!
Na te słowa wbiegła do gabinetu, młoda, trzydziestoletnia kobieta. Typowe „luksusowe zwierzątko“, o jasno utlenionych włosach i silnie podczernionych oczach. I ona również niedawno musiała się zbudzić, gdyż na bosych stopach miała tylko czerwone pantofelki, a za strój jej służyła piękna, jedwabna piżama.
— Nie przysłał stary pieniędzy? — zapytała, ledwie skinąwszy głową na powitanie.