Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/49

Ta strona została uwierzytelniona.

Tylu ma wrogów... Przecież Lili nie cierpi go z całej duszy... A tu wspomina pan jeszcze o jakiejś siwowłosej kobiecie... Doprawdy, w głowę zachodzę, kto mógł strzelać? Jakie jest pańskie zdanie?
Umyślnie rzucali różne podejrzenia, wspominając o Lili i chcąc mnie wysondować. Miało to zatrzeć pierwsze wrażenie i niefortunny wykrzyknik Loli. Lecz nie miałem zamiaru wdawać się w dłuższą rozmowę.
— Trudno mi cośkolwiek wywnioskować! — odrzekłem, powstając z miejsca, — Zaledwie od wczoraj jestem sekretarzem pana barona i nie orientuję się jeszcze w stosunkach, panujących w domu! Więc na list, jaki przyniosłem, nie będzie odpowiedzi?
— Nie! — wymówił Jerzy. — Zechce pan tylko powtórzyć ojcu, że, pomimo, iż postępuje ze mną naprawdę nieładnie, współczuję mu z całej duszy w jego nieszczęściach i gdyby tylko zechciał, pośpieszyłbym natychmiast z pomocą!
Było to naprawdę pięknie powiedziane! Niestety Jerzy wymawiając te słowa, nie patrzył mi w oczy, a w jego tonie dźwięczały fałszywie nuty. Musiał mnie poczytywać za mocno naiwnego i sądził zapewne, że swą rolę odgrywa znakomicie.
— Nie omieszkam powtórzyć! — skłoniłem się powtórnie.

Wyszedłem do przedpokoju i zapewne bez przeszkód opuściłbym apartamencik młodego Gerca, gdyby... Oto, w ślad za mną wyszła panna Lola i udając uprzejmą gospodynię, pomagała mi drzwi otwierać. Była to aż za daleko posunięta uprzejmość. Korzystając z tego, że Jerzy pozostał w gabinecie, przywarła raptem do mnie całym ciałem, tak, że wyczułem

43