mnie. — Czy ty wiesz, że Gerc podjął znaczną sumę pieniędzy z banku?
Zrozumiałem teraz cel wyjazdu barona do miasta.
— Podjął? — powtórzyłem.
— Dziwię się nawet, że chce trzymać tyle pieniędzy w domu, skoro wie, że mu grozi niebezpieczeństwo. Ale ci, którzy czyhają na niego, pragną jego życia, a nie pieniędzy. Podjął przeszło sto tysięcy i zawiózł do pałacu. Dobrze go śledzę...
— Niemożliwe...
— Powtarzam, wiem o każdym jego kroku! Dlateg postanowiłem przyśpieszyć działanie i znakomicie się stało, żeś się tu znalazł. Po co mamy się uganiać za biżuterią, skoro pieniądze nam wystarczą.
— Rozumiem!
— Dlatego też, dziś w nocy wpuścisz mnie do pałacu. Za wielki z ciebie fajtłapa, żebyś sam wynalazł skrytkę. Wiem, że znajduje się ona nie w gabinecie, a właśnie w salonie, za jednym z obrazów dla niepoznaki. Ponieważ Gerc rzadko tam wchodzi wynajdziemy ją bez przeszkód, a później znikniemy i niech inni go sobie mordują!... Tym lepiej, gdyż to odsunie od nas wszelkie podejrzenia!
— Hm... tak.
— Całe twe zadanie polegać będzie na tym, abyś mnie zręcznie wpuścił do środka. Nie jest to zbyt trudne, bo łatwo otworzysz wejściowe drzwi i odsuniesz zasuwy. Przybędę około północy, gdyż jak mówisz, już o jedenastej cały dom udaje się na spoczynek. Gerc będzie siedział zaryglowany ze strachu w swej sypialni i nic nie posłyszy. Wystrzegaj się tylko Jana. Lecz nie sądzę, by ze względu na stosunki, jakie u was panują, zechciał się szwędać po