Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/53

Ta strona została uwierzytelniona.

domu. Ta atmosfera niepokoju i zbrodni jest nam właśnie na rękę i myślę, że wszystko pójdzie gładko. A jutro dowiemy się z gazet, czy Gerca zabito, czy też żyje. O ile zabito, przyślemy piękny wieniec na grób, oczywiście za jego własne pieniądze! Nic się nie martw! Wszytko idzie doskonale! I twoje zniknięcie upozorujemy należycie, aby cię później nie szukała policja. Ot, możesz już dziś wieczorem napisać list, że zrażony stosunkami, panującemi w pałacu i lękając się o własne życie, opuszczasz dobrowolnie progi Gerca! Wszak pokazywałeś mi jakieś idiotyczne ostrzeżenie? Prawda?
Istotnie „szef“ miał całkowicie rację i choć niezbyt podobało mi się wszystko, musiałem się zgodzić na jego plany.
To też raz jeszcze omówiwszy szczegóły, w jaki sposób o północy wpuszczę go zręcznie do domu, uścisnąłem jego dłoń i wyszedłem z cukierni.
Oczywiście podążyłem do barona.
Czytelnicy! Tu zrobić wam muszę jedno wyznanie! Nie jestem bynajmniej takim, za jakiego mnie przyjmujecie! Jeśli należałem do bandy „szefa“ i zgodziłem się ograbić Gerca, to nie pieniądze i nie biżuterię miałem na widoku! Coś daleko poważniejszego kierowało mną — i trudno nawet w tym wypadku było mnie nazwać złodziejem! Dlatego też, obawiałem się, że zanim zdobędę to, co pragnąłem pozyskać, a co bezwzględnie znajdowało się w skrytce, „szef“ pochwyci pieniądze — a ja znów pozostanę z niczym, lecz nie uprzedzajmy wypadków.

Kiedy wstępowałem na schody, prowadzące do pałacyku, już zdala, z za drzwi posłyszałem podniecone głosy.

47