Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/65

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie wiadomo, jak wypadłaby ostatecznie decyzja „szefa“ i czy zdecydowałby się na niebezpieczne przedsięwzięcie, gdyby wtem nie nastąpiła nieoczekiwana przeszkoda.
Tuż za nami rozległ się drwiący głos:
— To zaufany sekretarz barona zajmuje się po nocy wyłamywaniem kasy?
Odwróciłem się gwałtownie. Na progu salonu stała Lili, prawie niewidoczna wśród ciemności. Nadeszła tak cicho, żeśmy nie posłyszeli jej kroków.
— Pięknie! Bardzo pięknie! — dodała.
Doznałem wrażenia, że ziemia usuwa mi się z pod stóp. Nie tylko nie osiągnąłem zamierzonego celu, ale jeszcze w oczach tej, na której mi zależało, stałem się przestępcą.
— Panno Lili... — począłem bełkotać. — Proszę posłuchać. Wszystko wytłumaczę...
— Co pan zamierza wytłumaczyć? — odparła złośliwie. — Że bardzo panu przykro, iż kasa jest pusta! Słyszałam wasze wykrzykniki! Byliście zajęci „pracą“ i nie zauważyliście nawet, że od dłuższego czasu was obserwuję... Więc kasa pusta?... Biedny, pan obrońca barona Gerca... Zawiódł się srogo... Niedobry baron wszystko schował w sypialni.
— Zapewniam...

— Nie wykręci się pan z tej sytuacji! Zastałam go przy otwartym schowanku w towarzystwie jakiegoś podejrzanego osobnika — wskazała ma „szefa“. — Również ze wszystkiego należałoby wnosić, że tylko dla tego wślizgnął się pan w zaufanie Gerca, by później móc ograbić go przy pomocy drugiego opryszka...

59