Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/75

Ta strona została uwierzytelniona.

to go i zadano szereg ciosów nożem, lub jakimś ostrym narzędziem, o czym świadczą plamy krwi, znajdujące się w sypialni i korytarzyku. Musiał już być nieżywy, albo nieprzytomny, kiedy go niesiono do samochodu. Nieżywy? Nie wiem! Przypuszczam raczej, że żył jeszcze, gdyż inaczej porzuconoby w ogrodzie jego zwłoki. Więcej powiem. Sądzę, iż właśnie dla tego barona porwano, aby go dobić po drodze i by nie mógł wskazać napastników. W pałacyku już na to czasu brakło, bo lada chwila mógł pan się znaleźć w pokoju. Potworni zbóje...
— Potworni! — powtórzyłem.
— Bezwzględnie kilku było zbrodniarzy — mówił dalej komisarz — choć ściśle nie możemy jeszcze ustalić ich liczby. Ślady stóp wskazują na to, że do samochodu wlokło Gerca dwóch ludzi... Prócz tego widnieją i odciski nóg kobiecych... A więc... Dwóch mężczyzn i kobieta. Zgadzałoby się to z tym, co pan zeznał.
Skinąłem głową.
— Dalej... Sama zbrodnia trwała niezwykle krótko, ale zdążono dokładnie przetrząsnąć gabinet i sypialnię. Widocznie, w tym czasie, gdy jeden z na pastników dusił Gerca, inni robili poszukiwania. Wyłamano szuflady biurka i rozbito kufer. A że mordercy nie mieli wyłącznie zemsty na celu, jakby to początkowo przypuszczać było można, najlepszym dowodem, że zabrali wszystko, cokolwiek przedstawiało wartość...
— Więc rabunek?

— Bezczelny rabunek! Zginęła biżuteria, zginęły pieniądze. Oczywiście, śpieszyil się bardzo, bo na podłodze leżały porozrzucane banknoty, zapewne wy-

69