Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/82

Ta strona została uwierzytelniona.

Policyjny agent, ten sam, który sprowadził młodego barona i jego towarzyszkę, a który prawie jednocześnie wszedł z nimi na taras, zbliżył się szybko do komisarza.
— Panie komisarzu! — począł meldować. — Sprawdziłem dokładnie! Państwo powrócili do swego mieszkania około dziewiątej wieczór i od tej pory nie wychodzili wcale. Stwierdził to cały szereg osób i nie może być najmniejszej wątpliwości.
Komisarz aż poruszył się na krześle ze zdziwienia. Lili i ja drgnęliśmy mimowoli.
— Cóż to znaczy? — zawołał teraz Jerzy wzburzonym głosem. — Czyżbym był podejrzany? Władze przypuszczają, że przyjmowałem udział w zbrodni? Niesłychane! Odrazu domyślałem się, że to o coś dziwnego chodzi, kiedy zjawił się u mnie wywiadowca i nie zważając na moją rozpacz, wywołaną wiadomością o porwaniu ojca, począł mnie indagować niczym przestępcę. A później, wiózł tutaj wraz z Lolą, jakbyśmy byli aresztowani...
— Zechce pan uspokoić się! — komisarz już zdążył się opanować. — Ja pierwszy szczerze będę rad, o ile niewinność pańska zabłyśnie w pełni! Ale właśnie pewne momenty napadu, jakie odtworzyli bezpośredni świadkowie — wskazał na Lili i na mnie — nasuwały bardzo daleko idące przypuszczenia.
Tu powtórzył o okrzykach, jakieśmy posłyszeli z za drzwi, śpiesząc baronowi z pomocą.
Widziałem, że młody Gerc zmieszał się, ale wnet się opanował.

— Ja? Siwowłosa kobieta? Jan? Nic nie pojmuję? Może przesłyszał się pan sekretarz?

76