Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/83

Ta strona została uwierzytelniona.

— Lub twierdzi tak przez złośliwość! — raptem dodała Lola.
— O żadnej złośliwości nie może być mowy! — energicznie zaprzeczyłem. — Powtarzam tylko to, co posłyszałem doskonale!
— W takim razie — zawołał Gerc — okrzyki te nie miały nic wspólnego z prawdziwymi zbrodniarzami. Szczególnie, jeśli chodzi o mnie! Może mój ojciec w chwili groźnego niebezpieczeństwa mnie wzywał na ratunek? Żałował, że stale postępował niewłaściwie ze mną? W każdym razie, jak pan komisarz sam się przekonał, fizycznym jest niepodobieństwem, abym uczestniczył w napadzie, będąc jednocześnie zupełnie gdzieindziej.
— Tak... tak... — mruknął komisarz.
Zapanowała cisza. Komisarz i ja myśleliśmy zapewne o jednym i tym samym. Jeśli młody Gerc nie uczestniczył bezpośrednio w porwaniu barona, to mógł nasłać wynajętych zbirów.
Ale, czemu baron wymienił jego imię? Jakie były na to dowody, że Jerzy działał przez płatnych morderców? Moje podejrzenia? Były one zbyt nieuchwytne. Lecz jeśli Jerzy był niewinny, lub chwilowo nie można mu było udowodnić winy, to również padał w gruzy gmach oskarżenia, tyczący się innych osób — a okrzyki barona stawały się niezrozumiałe i nie mogły stanowić żadnej wskazówki.
Tymczasem Gerc, ustaliwszy swe alibi, postanowił oczyścić się do końca.

— Zresztą, zawołał z nieudanym gniewem — co za śmieszne połączenie! Ja, siwowłosa kobieta i Jan... Doprawdy nadzwyczajna spółka! Niecierpiałam ich zawsze! Siwowłosa kobieta? To pewnie o tę prze-

77