Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/84

Ta strona została uwierzytelniona.

klętą awanturnicę Annę Kolb chodzi, która nieprawnie podawała się za żonę mego ojca i wciąż groziła mu śmiercią? Stale radziłem ojcu, aby zwrócił się przeciw niej o opiekę do władz. Typowa bandytka! Czy pan komisarz zajął się już tą niebezpieczną osobą?
— Rychło będzie zatrzymana!
— Chwała Bogu! Pozostaje tedy mój drugi wspólnik — Jan! Zawsze nienawidziłem tego draba. Nie pojmuję, czemu ojciec znosił w domu jego obecność. Może — tu zerknął złośliwie w stronę Lili — były specjalne względy, których nie chcę poruszać.
Drgnąłem z oburzenia. Lili zaczerwieniła się gwałtownie.
— Czy dla tego tak pan mówi — odrzekła z gniewem — iż ten Jan wyrzucił pana kiedyś prawie za drzwi, gdy niewłaściwie zachowywał się wobec ojca?
Młody Gerc już otwierał usta, aby odpowiedzieć równie szorsko, gdy komisarz przerwał tę niemiłą scenę.
— Przepraszam państwa, ale to naprawdę do rzeczy nie należy!
Choć istotnie nie należało to do rzeczy, ostatnia „rozmowa“ rzucała charakterystyczne światło na stosunki panujące w rodzinie Gerca i w podobnych warunkach trudno było przypuścić, aby młody baron współdziałał z Janem, lub z „siwowłosą kobietą“.
Ale, służący...
— Jan jeszcze nie był badany! — wyrzekł komisarz, niby odgadując moje myśli. — Proszę go tu przyprowadzić!

Lokaj wnet znalazł się przed stolikiem komisa-

78