Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/90

Ta strona została uwierzytelniona.

— Stanowczo miałem takie wrażenie! — przytwierdziłem.
— Wobec tego coś niebardzo zgadza się z innymi danymi wasze zeznanie, panie Janie! I kobiety nie zauważyliście w ogrodzie?
— Nie!
— Ale znacie Annę Kolb?
— Znam!
— Któż to taki?
— Bardzo nieszczęśliwa osoba, która... raptem wyrwało się z piersi służącego.
— Ach, tak!
Widać było, że ta niespodziewana obrona tajemniczej siwowłosej niewiasty, wywarła jak najgorsze wrażenie na komisarza. Lili pośpieszyła na pomoc Janowi.
— Panie komisarzu! — zawołała. — Przysiąc mogę, że jest niewinny... Jan to z gruntu szlachetny człowiek... On i rabunek...
Komisarz unikał jej wzroku.
— Zaraz to wykaże dalsze dochodzenie!
Może zadałby służącemu jeszcze jakie zapytanie, gdyby wtem nie dobiegł nas ostry głos jednego z wywiadowców. Biegł on pośpiesznie z głębi pałacu i już zdala wołał:
— Panie komisarzu! Niezwykle ważny meldunek!
— Co się stało?
— Siwowłosa kobieta...
— Uciekła...
— Jakto?

— Wywiadowca Giersz telefonicznie melduje z Piaseczna, że odnalazł dom, w którym zamieszkiwała. Ale, Anna Kolb opuściła wczoraj swój pokoik

84