Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/94

Ta strona została uwierzytelniona.

to w oczy. — O ile pan baron w przeciągu kilku dni nie powróci, nie mam zamiaru tu pozostać...
Lili popatrzyła ironicznie na Jerzego.
— Hm... — wymówiła. — Ze mną będzie nieco cięższa sprawa! Gdyby nawet baron Gerc nie odnalazł się żywy, to nie tracę nadziei, że odszukane zostaną niektóre papiery, nie wiadomo w jakim celu porwane przez zbrodniarzy, a z których jasno wynika, że pałacyk ten, stanowiący początkowo własność mojej matki, po śmierci ojczyma, miał przejść na moją własność! Tak, panie Jerzy! Trudno tedy, żebym się z niego wyprowadziła, szczególnie, gdy nie mam gdzie podziać się.
Widziałem, że Jerzy zbladł. Z ust Loli wyrwała się zduszona pogróżka.
Ale Lili wzruszyła tylko ramionami i odwróciwszy się, poczęła oddalać się w stronę pałacu.

ROZDZIAŁ VII.
W niepewności...

Zapowiedź komisarza nie spełniła się. Choć od czasu tragicznych wypadków upłynęły trzy miesiące nie tylko nie odszukano Gerca, ale nie odnaleziono jego zwłok. Wprawdzie, w pobliżu t. zw. „glinianek“, czyli grzęzawisk, znajdujących się pod War szawą, do których nieraz zbrodniarze wrzucali swoje ofiary, tak, że ślad po nich ginął, odnaleziono szlafrok barona oraz stwierdzono ślady kół samochodowych — wszelkie najskrupulatniejsze przetrząsania pomienionych błotnistych dołów przy pomocy długich

88