Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Tajemniczy wróg.djvu/98

Ta strona została uwierzytelniona.

znikł z Warszawy, obawiając się, że zostanie uwikłany w historię, która nie dając żadnych materialnych korzyści, groziła poważnymi przykrościami. Słuch o nim zaginął i nie martwiłem się z tego powodu. Szczególniej, że musiałbym mu wytłumaczyć wszystko i napewno nie byłby zadowolony z moich wyjaśnień.
Ale, dla Lili nie miałem tajemnic i wnet wyznałem jej prawdę. O, jak dziecinne i niemądre wydawało mi się moje postępowanie, choć... w innych warunkach nigdy bym się z nią nie spotkał. A czułem, że teraz żyć już nie potrafię bez Lili.
— Pani — rzekłem tego jeszcze dnia po napadzie — pragnę powrócić do rozmowy, jaką nam przerwano... Raz jeszcze proszę uwierzyć, że nie jestem przestępcą, choć pozory mogą świadczyć inaczej.
— Wszak powiedziałam panu.
— Tak, ale nie zna pani szczegółów! Nie nazywam się Antoni Korski i nigdy nie byłem siostrzeńcem prezesa Morowskiego. Prawdziwe moje nazwisko brzmi Stanisław Borowski, a fałszywe przybrałem, chcąc wślizgnąć się w zaufanie Gerca.
— Domyśliłam się tego!

— Pojmuję teraz, że obrałem niewłaściwą drogę i tylko straszliwa sytuacja, w jakiej znalazłem się wraz z moją matką, skłoniły mnie do tego kroku. Jestem synem obywatela z pod Lwowa i do niedawna mieliśmy tam niewielki majątek. Na swe nieszczęście mój ojciec, który zmarł przed pół rokiem, zetknął się swego czasu z Gercem i począł z nim robić „interesy“.

92