lecz uśmiechnięta, a pozornie spokojna, czyniła przy kolacji uprzejmie honory domu. Na jej widok ściskało się tylko boleśnie serce Freda. Rozmowie w altance przepisywał tę bladość.
Nie sprawdziły się przewidywania pani Kińskiej i rudobrodego mężczyzny.
Fred po wieczerzy nie pozostał w Lityczach. Zbyt nato był zdenerwowany po rozmowie z ukochaną. Symulując migrenę, pożegnał się wcześniej, lecz miast udać się do swej sypialni, położonej na drugim końcu dworku, skierował się do zabudowań stajennych, gdzie sam osiodłał wierzchowca i wyprowadził go z tamtąd cicho.
Niezadługo znajdował się już śród pól — a sprawił się tak gładko, że wyjazdu nie spostrzegł nikt, nawet piękna Mary.
Może trwogą przejąłby ją ten niespodziewany wyjazd, szczególniej, gdyby wiedziała, że Fred ma zamiar udać się do Podbereża. Wszak zapewniła swego towarzysza, że pozostanie w Lityczach. Niestety, nie wiedziała tego pani Kińska, a gdyby nawet wiedziała nie poradziłaby nic, gdyż uprzedzić tajemniczego nieznajomego nie było sposobu.
W rzeczy nią samej Fred pędził do Podbereża.