cudaczne, kształty widm i upiorów, rozpływających się powoli.
— Same duchy! — przyszła refleksja i znów uśmiechnął się lekko.
Istotnie, pokój, jaki przeznaczono dla Dena, sprawiał niesamowite wrażenie. Duży, o sklepionym suficie, przypominał refektarz klasztorny. Rzecz zrozumiała, sam pałac a raczej zamczysko wybudowano w końcu XVII w., przystosowywując dopiero za czasów Stanisława Augusta do wymogów bardziej współczesnych. I o ile — jak pobieżnie po przyjeździe zdążył zauważyć, parter uległ gwałtownej przeróbce a stare komnaty przekształcono w szereg salonów — o tyle pierwsze piętro nosiło jeszcze charakter kresowych zameczków. Pełno tam było wnęk, zakamarków, drzwi, zręczcie w murach poukrywanych... Dziwne wrażenie potęgowało to jeszcze, że komnaty na górze były porządnie zaniedbane, a stare stylowe meble pokrywały warstwy kurzu. Obecni właściciele, nie korzystali z nich prawie, ograniczając się zamieszkiwaniem parteru i stały one przeważnie zamknięte. Dla Dena wyporządkowane „refektarz” i to dzięki usilnym prośbom detektywa, gdyż...
Wyraźnie prosił, aby go tam umieszczono.
To też teraz, nie mogąc, zasnąć, błądził wzrokiem po tonącej w mroku komnacie, ledwie oświetlonej słabym blaskiem stojącej na stoliczku obok świecy, w wysokim srebrnym lichtarzu. Z kątów wyzierały duże szafy i meble w stylu Ludwika Filipa, a z poczerniałych ram spoglądali nań jacyś patryjarchowie o siwych brodach i rycerze w ciężkich pancerzach. Spoglądali ni to