Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Upiorny dom.djvu/142

Ta strona została uwierzytelniona.

notes w którym zamierzał zapisywać najważniejsze wskazówki pana Karola i bez zwłoki rzucił zapytanie.
— Przybył pan wczoraj wraz z Fredem w nocy do zamku?
— Tak!
— Fred udał się na spoczynek, pan zaś czytał w swoim pokoju?
— Czytałem...
— A później...
— Później... później... — zamruczał starszy pan — później, zdaje się...
— Wybrał się pan na pierwsze piętro do djabelskiej komnaty. Podziwiam odwagę. Zamierzał pan wykonać jakiś magiczny eksperyment...
— Skąd pan wie? — zawołał poruszony pan Karol, że przeniknięto jego plany, które krył zazdrośnie. — Czemuż podobny wniosek?
Detektyw ukrył uśmiech.
— Doprawdy — rzekł — nie trudno to było ustalić. Dziś, zwiedzając niesamowity pokój, odnalazłem krąg narysowany na podłodze, dwie świece w lichtarzach, jakiś kijek, o ile się nie mylę, laskę magiczną i księgę Agrippy, zawierającą zaklęcia. Znając pańskie upodobania i zamiłowanie do okultyzmu nie trudno mi było ustalić, co to wszystko miało oznaczać...
Starszy pan zagryzł wargi z niezadowoleniem. Właściwie nie miał wczorajszy eksperyment nic do rzeczy ani też żadnego związku z nocną przygodą, a ten Den musiał wszędzie nos wścibić.

Niedobrze jest, gdy profani niepowołaną ręką do-

136