Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Upiorny dom.djvu/164

Ta strona została uwierzytelniona.

— Insynuacje? — powtórzył. — Znowu jestem zmuszony przypomnieć różne szczegóły...
— Słucham?
— Mąż pani, dyrektor Szoltze zmarł, ale nie naturalną śmiercią... Odebrał sobie życie... A fama publiczna głosi, iż stało się to przez panią...
— Jak pan śmie?
— Śmiem, bo jestem detektywem i słów na wiatr nie rzucam... Przez panią i Kirsta... Dawno podejrzewał, że łączy ją stosunek bliski z awanturnikiem... A gdy tragicznego wieczoru, powróciwszy niespodziewanie z klubu, zastał w mieszkaniu panią nietylko w negliżu w towarzystwie Kirsta, ale jednocześnie was oboje w gabinecie przy kasie, otwartej podrobionemi kluczami, z której pani wyjmowała pieniądze, doszło do straszliwej awantury... Kirst uciekł... Co pani przytoczyła na swe usprawiedliwienie, nie wiem... W każdym razie zapewne nie zdołała wytłómaczyć się z zarzutów, bo zacny, szlachetny dyrektor nie przeniósł swej hańby... Wystrzałem z rewolweru w serce, odebrał sobie życie, nie zdążywszy pani wydziedziczyć.
Oczy Mary od dłuższej chwili iskrzyły się gniewem.
— Powtarza pan bezmyślnie głupie plotki! — zawołała. — Plotki, ukute przez rodzinę męża, która jest wściekła, że mnie przypadł majątek... Skąd dowody? Skąd pan to wszystko wie

— Dowody... Hm... Bezpośrednich dowodów nie było... Ale powtarzam tylko rzeczy, o których swego czasu mówiła cała Warszawa... Wszak Kirst bawił tragicznego wieczoru u pani? Mąż odebrał sobie życie?

158