Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Upiorny dom.djvu/227

Ta strona została uwierzytelniona.

przyjaźnił się z szeregowcem Stanisławem Zielińskim, chłopakiem prostym, lecz do cna zepsutym, gotowym na wszystko. Obaj, korzystając z zamięszania, jakie powstało, w czasie odwrotu naszych wojsk, poczęli defraudować, kraść, a nawet grabić, gdzie się dało. Przypadek zdarzył, że Kirst wraz z Zielińskim znaleźli się na parę dni w Podbereżu. Kirst urządził sobie kwaterę w pałacu i swoim zwyczajem jął myszkować po opuszczonym domu, przetrząsając kąty. W Podbereżu nik wówczas nie bawił, bo ty, Fredzie, służyłeś w wojsku, panna Wanda schroniła się do Warszawy, a służba się rozbiegła. Na pozór, poszukiwania Kirsta nie dały mu wielkiego pożytku. Mebli i obrazów nie mógł przecież zabrać — a kosztowności nie było. Lecz, szperając z nudów po bibljotece, natrafił na stare papiery i zeszycik, traktujący o „Kapitule braci odrodzonych”. Bardzo sprytny, wkrótce zrozumiał sens tych „rytuałów” i odkrył tajemnicę „djabelskiej komnaty”, jak również przejście, prowadzące z pałacu aż do lasu. Podziemny ten korytarz został prawdopodobnie wybudowany jeszcze w XVI w. a później odnowiony przez Grabiankę i twego pradziada Fredzie, Augusta Podbereskiego, dla wygody „braci”, by mogli oni stawiać się do pałacu, na swe zebrania niespostrzeżenie. Kirst wnet zrozumiał korzyść, jaką może odnieść z „odkrycia”. Toć on i Zieliński mieli sporo nakradzionych klejnotów i pieniędzy, które przy sobie trzymać niezbyt było bezpiecznie. Na ładne dziesiątki tysięcy, a jeśliby ich pochwycono z podobnemi dowodami — groziła niezwłocznie kulka w łeb. Namówił więc Zielińskiego, by pozosta-

221