dziewana przeszkoda. Zieliński. Kirst dawno już zapomniał o towarzyszu, lecz Zieliński wciąż pamiętał o „zdradzie”. To też, kiedy ujrzał na ulicy „barona”, poszedł wślad za nim do hotelu. Prawdopodobnie, doszło pomiędzy niemi do gwałtowniej sprzeczki, a Kirst, nie znajdując innego wykrętu, skłamał, że stare łupy nadal znajdują się w skrytce, że do tej skrytki z różnych przyczyn nie może się dostać i że dopiero zamierza to uskutecznić w najbliższej przyszłości, poczem należną część wspólnikowi zwróci. Zieliński uwierzył w to „wyjaśnienie, lecz do chwili załatwienia „sprawy” nie spuszczał z oka „barona”. Teraz Kirst nie miał sekundy spokoju. Toć dla Zielińskiego pchnąć nożem, lub uczynić użytek z browninga było zabawką. Nie posiadając dość gotówki, aby go zaspokoić, bo kradzioną biżuterję sprzedawał w okolicach Warszawy niezwykle tanio, a pieniądze rozeszły na hulanki i wielkopańskie gesty, postanowił uciec. Lecz skąd wziąść znaczniejszą sumę na wyjazd zagranicę. Usiłowanie okradzenia kasy dyrektora Szoltzego zawiodło, a po jego śmierci sądził, że od pani Kińskiej grosza nie wydostanie. Wtedy, pani Mary, zaproponowała mu pierwsza okup, za zwrot listów i dokumentów, a było to dlań deską zbawienia. Postanowił tedy, w rzeczy samej odwiedzić Podbereże, odszukać skrytkę, papiery zwrócić a za otrzymane za nie pieniądze zniknąć...
— Rozumiem teraz — zawołała Kińska, czemu był wówczas taki zdenerwowany i taki uprzejmy...
— Wiedział — podkreślił Den, — że grozi mu ze strony Zielińskiego poważne niebezpieczeństwo... I nie