Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Upiorny dom.djvu/233

Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz w tych poszukiwaniach, wyście mu byli porządną przeszkodą. Wtedy, aby choć na czas jakiś was się pozbyć z Podbereża, wynalazł „strachy”. Cóż lepszego być mogło, niżli puścić w ruch, groźne maszynerje? Tedy ponaprawiał poprzerywane druty i odtąd rozpoczęły się popisy...
— Co za podłość! — wyrwał się Wandzie okrzyk oburzenia. — Tóż ciężko odchorowałam te „figle”... Mało jeszcze... A śmierć Mateusza?
— Wielce jest winien — skinął Den głową. — Bardzo wiele... Straszył was umyślnie, udając zainteresowanie okultyzmem i symulując, że sam boi się najwięcej... Co zaś się Mateusza tyczy, sprawa przedstawia się inaczej...
— Doszedłeś prawdy? — zapytał Fred.
— Domyśliłem się! Mateusz podpatrzył pana Karola, gdy ten rozmawiał z Zielińskim. Wydał on mu się podejrzany, ale nie śmiał was powiadomić o swych spostrzeżeniach, choć pana Karola nienawidził szczerze za sknerstwo. Kiedym przyjechał do Podbereża, postanowił mnie o niezrozumiałych machinacjach stryja uprzedzić, lecz pan Karol, domyśliwszy się tych zamiarów, odwoływał go stale, a później zadecydował na seansie dać porządną naukę...
— Zabił go!
— W dosłownem tego słowa znaczeniu nie zabił, bo Mateusz zmarł z przerażenia na anewryzm serca. Ale w każdym razie, stał się moralnym sprawcą tej śmierci!

A gdy Podberescy siedzieli z pochylonemi ze wsty-

227