Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Upiorny dom.djvu/66

Ta strona została uwierzytelniona.

Kiedy upiorna ręka jęła go dławić, ze strachu, skonał...
— Upiorna ręka?... mruknął w zamyśleniu Den. — Jeszsze i tu wynalazłbym tłomaczenie... Jako detektyw, obowiązany podejrzewać wszystko i wszystkich, mógłbym przypuszczać, że któryś z obecnych przez żart złapał starego za gardło i stał się mimowoli sprawcą jego śmierci. Choć doprawdy nie wiem kto z nas miałby jaki cel w podobny sposób postąpić? Stryj Karol... nie! Ty również! Panie nie uczyniły tego napewno! Ja chyba? — dodał z gorzką ironją. — Powtarzam więc, znalazłbym mniej lub więcej prawdopodobne wytłomaczenie, gdyby nie szczegół...
— Ów odcisk! — zawołał nieco blednąc Podbereski.
— Odcisk! Djabelskie, czy kozie kopyto! Ta historja przerasta moje pojmowanie! Wiesz że przed seansem, pragnąc się zabezpieczyć od różnych możliwości, w pierwszym rzędzie zaś chcąc przyłapać figlarza, udającego „stracha” podłogę pokoju posypałem talkiem i poprzeciągałem druciki. Później kiedyśmy starannie badali komnatę, nie mogłem nigdzie wyśledzić śladu stopy ludzkiej. Druciki pogniecione i zerwane przez upadek ciała Mateusza, w pozostałej zaś części pokoju nietknięte... I tam właśnie, pomiędzy nietkniętemi drucikami, znajdował się...
Jakby głęboko wbity w podłogę, czy wypalony odcisk kopyta...

— Lub łapy potwornego zwierza! Zaręczam, że przed seansem go nie było, bo przecież zbadałem każdą deskę w podłodze... Jeśliby mi coś podobnego opowia-

60