Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Upiorny dom.djvu/68

Ta strona została uwierzytelniona.

przyjacielowi odpowiedzić. O ile inny trop ustniał, to został on nagle przerwany, a śmierć na wieki zamknęła usta Mateusza. Można to wogóle nazwać tropem? Jeśli Podbereże kryło tajemnicę, o której napomykał sługa, czy wiązała się ona z historją groźnych „strachów”? Stary tak kręcił, tak gadał półsłówkami, że Den podejrzewał go przedewszystkiem. Śród swych rzekomych zwierzeń wymienił parokrotnie nazwisko pani Kińskiej. Cóż pani Kińska wspólnego mogła mieć z demonem? Nie przypada zapewne Mateuszowi do gustu spozierające mu niechętnie na „damę z miasta”, z którą panicz zamierzał się żenić. A jednak... Znów dręcząca myśl zaświdrowała w mózgu detektywa, że Kińską zkądziś pamięta... Cóżby?... Nie możliwe... wypadnie sprawdzić...
Nie chcąc jednak dotknąć Freda, który jak wiadomo zakochany był w pięknej, miedziano-włosej sąsiadce, bąknął:
— W inny sposób? Nie... Nic nie spostrzegłem...
Podbereski znów nerwowo począł chodzić po pokoju.

— Oczywiście mówił podniecony — oczywiście... Nie mogłeś nic spostrzec... Naturalne wytłomaczenie nastąpiłoby tylko w tym wypadku, gdybyśmy schwytali kogoś kto, korzystając z ukrytych przejść w pałacu, sprytnie udawał „ducha”, pragnąc nas z tamtąd wypłoszyć... Niestety, z całą pewnością stwierdzamy, że objawy nie są dziełem rąk ludzkich... Głosy... niewidoczne ręce, chwytające za gardło, wreszcie straszliwy odcisk... Pozatem? Jakiż w tem cel, abym zamek opuścił?... Pałac bez majątku nie przedstawia żadnej wartości, a ma-

62