Twierdzi, iż mieszka u znajomych w pobliżu... Może go pani zna?
— Nie! Nie znam! — odrzekła prędko, nachylając się nad filiżanką i poczynając w niej mięszać gwałtownie łyżeczką. — Nie znam... Z sąsiadami nie utrzymuję prawie stosunków...
Nachyliła głowę jeszcze niżej a policzki zalał niespodziewany rumieniec.
Siedząc sam w przedziale pośpiesznego pociągu, mknącego w kierunku Warszawy, Den wciąż rozważał szczegóły dręczących go zagadek.
— Właściwie, cóż to wszystko razem miało znaczyć? Niezwykłe wypadki w Podbereżu, spotkanie z tajemniczym nieznajomym, aż nazbyt widoczny niepokój pani Kińskiej?...
Osoba właścicielki Litycz intrygowała detektywa coraz mocniej. Nadal wydawało mu się, że przedtem z nią się kiedyś zetknął i, że to zetknięcie nastąpiło choć w zgoła odmiennych, lecz również dramatycznych okolicznościach.
Jakich? Tu pamięć odmawiała posłuszeństwa i pomimo wysiłków Den nie mógł pochwycić brakującej nici...