Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Upiorny dom.djvu/78

Ta strona została uwierzytelniona.

A jednak...
Za wszelką cenę musi to wyświetlić w Warszawie. Wyświetlić musi ostatecznie historję groźnego widma, mordującego ludzi i pozostawiającego po sobie w niezrozumiały sposób djabelskie znaki!
Czy wyświetli? Czy też wypadki w Podbereżu i śmierć Mateusza powiększą ilość niedających się w sposób naturalny wytłomaczyć przygód?
Tam do licha!
Zapalił papierosa i w zamyśleniu puszczał przed siebie kółka dymu...
Niewesoły był ten powrót do stolicy. Tem bardziej, że w Warszawie oczekiwała jeszcze jedna nierozwiązana sprawa, nad którą od dłuższego czasu męczył się Den, nie osiągając rezultatu:
Tamta sprawa przedstawiała się w następujący sposób:
Kilka miesięcy temu, w okolicach Warszawy popełnione zostało niezwykłe morderstwo, które wzbudziło niebywałe poruszenie. Mianowicie pewnego poranku, tuż za Pragą, odnalazła policja, w szczerem polu samotnie stojące luksusowe auto, a obok wytwornie ubranego mężczyznę, leżącego w kałuży krwi. Dawał on słabe oznaki życia, był dosłownie podziurawiony rewolwerowemi kulami i rychło skonał, ale przed śmiercią zdążył wyszeptać: „...zemścili się, kosztowności zabrane...”

Osobę ofiary napadu udało się łatwo zidentyfikować i tu właśnie nastąpiła największa sensacja. Był nim niejaki, młody i przystojny baron Tom Kirst, cieszący

72