Zgadł w istocie, że była to pszczoła i wnet się z ową panną ożenił.
Pani Twardowska na rynku w Krakowie ulepiła z gliny domek i w nim sprzedawała garnki i misy, a Twardowski za bogatego przebrany pana, przejeżdżając z licznym dworem we wspaniałej karocy, tłuc je kazał swoim dworzanom. Kiedy żona ze złości wyklinała w pień co żyje, on nasunął czapkę na bakier i śmiał się ochoczo, a potem rzucał jej pod nogi trzos, złota pełny.
Diabeł długo czekał na duszę Twardowskiego, a kiedy już był pewny, że pochwyci ją w swoje szpony, czarnoksiążnik zawsze zręcznie umiał się wykręcić. Odmłodzenie Twardowskiego zniecierpliwiło do reszty diabła: wziął się więc na pewniejszy sposób.
Przed dom gdzie mieszkał szlachcic, zajeżdża bogata kareta, z licznym orszakiem dworzan; najstarszy z nich wiekiem i znaczeniem, przychodzi i zaprasza Twardowskiego, jako sławnego doktora, do swego pana, który gwałtownie zachorowawszy, wzywa jego pomocy, a leży w pobliskiej wiosce. Nic nie podejrzewając, siada Twardowski do karety i jedzie. Przybywa przed karczmę zamyślony, nie patrząc, co się dzieje w około niego. A tu nad jej dachem krąży stado wron, kawek, gawronów i kruków, które złowieszczym krakaniem, zapowiadały jakieś nieszczęście. Na szyldzie karczmy gorejącymi literami jaśniał napis: „Rzym“, bo nazwę tę nosiła. W dymniku wielki puhacz stał z płomiennymi oczyma, niby dwie pochodnie i kwilił żałobnie. Twardowski wysiadł z karety, wchodzi do izby — ale nie znajduje chorego pana. W miejscu jego powstało gospodarstwo, co siedziało przy kołysce niemowlęcia, świeżo ochrzczonego.
Ów dworzanin poważny zmienia się nagle we właściwą swą postać; i Twardowski z przerażeniem poznał w nim diabła z Krzemionek, któremu dał cyrograf na swoją duszę. Stanął we drzwiach, ażeby mu już pewnie zdobycz nie uszła i rzekł z radosnym uśmiechem:
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/140
Ta strona została skorygowana.