Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/145

Ta strona została skorygowana.

konjuracje, a i tędy i owędy, słowo jakieś niezwykłe głośniej wyrzecze, aby ów mniemał, że diabłów wzywa. Aż dobył kartki jakieś pergaminowej, na której kilka liter potwornie wymalowanych było, a raz w tę, jako w tęczę, drugi raz w ziemię pilniuchno patrząc, rzekł tak: Patrz-że teraz.
I spuścił z ręki oną chustkę nieznacznie, aby wisiała, a baba widząc znak, zaraz kij porwała i poczęła tłuc owe garnce, tak iż je do jednego potłukła. Zdumiewał się co na to patrzał, a nic nie żałując przegranych pieniędzy, uczniem jego być i dać co nadmienił, obiecał.
Tegoż dnia królowi ten co wygrał wszystką rzecz powiedział.
Nazajutrz król (Zygmunt-August) uczynił sobie rzecz o czarnoksięstwie z owym dworzaninem, który zakład przegrał, i dał mu to znać, iżby rad miał takiego człowieka, któryby się w tym rozumiał. Wnet dobry pan zapomniawszy swej przysięgi, rozumiejąc, że się miał tym królowi bardzo przysłużyć, na onego dworzanina, towarzysza swego, jako jest zasobny w tej nauce i onę wszystką historię o garncach wypowiedział. Król wnet onego do siebie kazał zawołać i rzekł mu w oknie stając, a na onę babę patrząc, która się znowu na garnki była zdobyła.
— Słysz! a kiedy by znowu co takiego trefnego z czarnoksięzkiej nauki uczynić, a chociaż to, aby ta baba zasię garnki potłukła.
A ten odpowiedział: Miłościwy królu! musiałbym się znowu z nią zmówić.
Słysząc to ów, który przegrał i rozumiejąc po śmiechu, iż król wie o wszystkim, bardzo się troszczyć musiał, a od tych czasów czarnoksięstwu dał pokój, bojąc się aby co gorszego nań nie spadło. (Dworzaniń Polski Łukasza Górnickiego, w Krakowie, w drukami Andrzeja Piotrkowczyka, 1639 str. 210).
Joachim Possel, lekarz i nadworny, historograf króla Zygmunta III, podaje nam taki szczegół o Twardowskim.