mykają, ale nie przedstawiają jej ani tak szkaradną, ani tak złą, jak ją odmalował Mickiewicz.
Ale za to ballada „Pani Twardowska“ psychologicznie jest niezrównana. Twardowski daje diabłu różne ciężkie zlecenia do wypełnienia, sądząc iż tym go zniechęci i ten wyrzeknie się jego duszy. Lecz czart nie ustępuje. Dopiero, gdy zaproponował, żeby rok przeżył z jego żoną sekutnicą — czart drapnął, jak zmyty.
Przytoczę ten ustęp na zakończenie
Jeszcze jedno, będzie kwita,
Zaraz pęknie moc czartowska!
Patrzaj, oto jest kobieta.
Moja żoneczka, Twardowska!
Ja na rok u Belzebuba
Przyjmę za ciebie mieszkanie;
Niech przez ten rok moja luba
Z Tobą, jak z mężem zostanie...
Przysiąż jej miłość, szacunek
I posłuszeństwa bez granic:
Złamiesz choć jeden warunek,
Już cała ugoda na nic.
Diabeł do niego pół ucha,
Pół oka zwrócił do samki:
Niby patrzy, niby słucha —
Tymczasem już blisko klamki
Gdy mu Twardowski dokucza,
Od drzwi, od okien odpycha,
Czmychnąwszy dziurką od klucza,
Dotąd jak czmychał tak czmycha.